Madzialena... czyli ja :)

ekspresowa

/takie fot na początek... oczywiście z E... Zdj : M.M./

Khem, khem, zaczynam więc, skoro Zuza nie chce mi w tym pomóc Smile

. Myślałam, że poopisujemy siebie nawzajem, ale stwierdziła, że niech każdy się chwali sobą w osobnym temacie. Dobrze więc.

Troche głupio mi pisać wszystko, bo raczej osoby na forum wiedzą o mnie większość rzeczy, no ale....

Jestem gimnazjalistką i chodzę do klasy sportowej o profilu siatkarskim. Moja "prawdziwa" (nie licząc oprowadzań w cyrku etc. Very Happy

) przygoda z końmi zaczęła się jakieś 4 czy 5 lat temu, kiedy to z mamą pojechałam do znajomych pod Warszawę. Tam wsiadłam na swoją pierwszą miłość - Łatka, konia kaskaderskiego(może ktoś oglądał film o papieżu, w scenie gdy młody JP II idzie w ludźmi przez wieś i zaczynają bombardować samoloty?).

Potem na wakacjach postawiłam mamie ultimatum : musimy pojechać gdzieś, gdzie będą konie. Musiało być też blisko, bo chciałysmy zabrać babcię. Stanęło na Woli Sękowej.

To był dość długi rozdział w moim "końskim życiu". Poznałam tam wiele osób, jeździłam na wielu koniach, spadałam wiele razy Smile

Tam też poznałam Marka, instruktora... i tutaj już wszyscy robią uśmieszki Smile

) .
Zaczęłam przyjeżdżać do weekend na jazdy. Ale tylko na jazdy. Teraz sama sie dziwie, jak tak mogłam Razz

Przecież cała frajda polegała na tym "po jazdach"... !

Dwa lata później Marek zwolnił się.
Dalej jeździłam do Woli, aż kiedyś powiedział, żebym też zobaczyła jak jest tu, gdzie teraz pracuje.

W Dolinie Koni....